poniedziałek, 20 lutego 2012

Rozdział 3


   Mozolna praca dawała się we znaki niecierpliwemu Kenichiemu. Po skończonym zmiataniu rzucił w kąt sali miotły, i szybko wyszedł z pomieszczenia. Nie dość, że musi robić za sprzątaczkę, to jeszcze jego towarzysz niedoli miał jakieś dziwne intencje. Naprawdę nie mógł ogarnąć zachowania najgroźniejszego gościa w szkole. Nie raz widział go w akcji i był lekko mówiąc zdezorientowany.  Doszedł do magazynku i miotając pod nosem najróżniejsze przekleństwa, wytachał dwa wiadra, detergenty i gąbki. Zahaczając po drodze o łazienki, wściekły wpadł do klasy, zostawiając za sobą smugę z piany. Postawił wiadra na ławce, wylewając 1/3 wody.  Ozaki już otwierał usta, by z perwersyjnym uśmiechem skomentować morką bluzkę czarnowłosego, jednak ten zmierzył go wręcz morderczym wzrokiem. Bez słowa zamoczył gąbkę w wodze, przysunął krzesło do wysokich okien i pacnął z głuchym plaśnięciem przedmiotem w szybę. A ze Kenichi nie znał się zbytnio na takiej robocie, jedyne co wytworzył, to białe smugi na szkle i trochę wody na podłodze. Słońce chowało się za horyzont, przypominając o godzinach spędzonych w tej głupiej sali. Zirytowany brakiem nikotyny i niepowodzeniem zielonooki z frustracją siadł na krzesło, mocząc sobie tyłek. Temu wszystkiemu przyglądał się naprawdę rozbawiony blondyn.
- I z czego się śmiejesz !? – fuknął doprowadzony do pasji Kenichi. Niebieskooki prychnął i podszedł do chłopaka. Patrząc mu się w oczy wziął gąbkę , pochylił się i . . . delikatnie, ale pewnie przyłożył ją do twarzy czarnowłosego, aby po jego policzkach i wargach spłynęła zimna woda. To przeważyło nad strachem , jak i utratą białych zębów Kenichiego. Zawarczał i rzucił się na Shigeru, w  umyśle miał tylko wściekłość. Masa jego ciała sprawiła, że Ozaki zachwiał się zaskoczony. Gdyby nie kałuża wody z mydłem, zapewne utrzymałby się na nogach. Ślizgając się, z jękiem uderzył plecami o podłogę. Nie mniej zdziwiony Kenichi, runął razem z nim lądując miękko na jego klatce piersiowej. Niebieskooki zareagował dość szybko, podnosząc się do pozycji siedzącej . Nie zważał na Kenichiego , który by nie spaść raz jeszcze, mimowolnie siadł na nim okrakiem.  Jego dłonie spoczęły na ramionach chłopaka, mokra koszulka seksownie opinała się na ładnie wyrzeźbionym ciele, a włosy spływały lekko po plecach. Luźny sweter z logiem The Gazette blondyna zsunął się, ukazując gołe ramię, a czarne końcówki skręciły się pod wpływem wilgoci.  Z płuc czarnowłosego wydobył się jęk gdy dotarło do niego, co narobił. Przez jego mózg przewijały się scenariusze, co zrobi z nim Ozaki. Wyprucie flaków ? Połamane żebra ? A może brak gałek ocznych? Spojrzał z lękiem na blondyna który… uśmiechał się. W ten swój dziwny sposób. BARDZO DZIWNY SPOSÓB. W mgnieniu oka przysunął się do zielonookiego, muskając jego usta. Hida zdrętwiał, po kręgosłupie przeszły mu nieznane ciarki. Blondyn przejechał mu ręką po mokrych plecach, wywołując miłe uczucie. Nie widząc sprzeciwu, przyciągnął ku sobie chłopaka. Ciało przy ciału , męskość Kenichiego otarła się o dżinsowe spodnie Shigeru. Gdy niebieskooki ponownie dotknął jego warg swoimi, zostawiając nieco swojej śliny, chłopak wyrwał się z otępienia i gwałtownie odskoczył w tył, uderzając głową o krzesło.
- CO TO MIAŁO BYĆ ?! – skrucha czarnowłosego zniknęła zupełnie. Popatrzył wielkimi ze zdziwienia oczami na perfidnie uśmiechającego się Ozakiego, i po prostu wstał i wybiegł z sali. Shigeru został sam. Parsknął ze śmiechu, oblizał wargi, czując jeszcze smak Kenichiego i przeczesał ręką włosy, mocząc je zupełnie. Podniósł się, ocenił z zirytowaniem poziom zmoczenia swoich ubrań i z ciężkim westcheniem zaczął sprzątać bałagan w pomieszczeniu.


- Stary, co ci ? Wyglądasz jakby cie coś przejechało – mruknął Oharu, nie odrywając wzroku od telewizora - zgwałcił cie ktoś czy co ?
- CO POWIEDZIAŁEŚ ? – warknął z mordem w oczach czarnowłosy, niebezpiecznie pochylając się do przyjaciela. Ten tylko uniósł jedną brew do góry i mruknął coś w stylu „whatever”, powracając do gry. Kenichi miał totalny mętlik w głowie. Za nic nie mógł wyzbyć się z ust smaku warg blondyna ani uczucia jego mokrego ciała pod sobą. Co się z nim działo ? Co było nie tak z jego sercem, które tak przyśpieszało na wspomnienie ciepłego oddechu niebieskookiego ? Irytowały go jego własne myśli, przez co coraz mocniej naciskał na przyciski pada, wyżywając się. Jego przyjaciel stopniowo przestawał grać, ze zdziwieniem przypatrując się jego poczynaniom. W końcu czarnowłosy ryknął dziko, naciskając trzy przyciski na raz, a z telewizora wydobyło się „ Gratuluję podróżniku, smok pokonany”. Niebieskowłosy gwizdnął z podziwem.
- Zaparzyć ci meliske, skarbie ? – zrobił słodką minkę i zaśmiał się. Hida mruknął coś i wstał po swoją gitarę, żeby trochę się uspokoić. Usiadł na łóżku Eta, ściągając z półki kostkę. W chwili gdy jego dłonie dotknęły instrumenty, oddech wyregulował się, serce nie skakało już jak dzikie w jego piersi. Z czułością pogładził czarne drewno, lekko szarpiąc strunę. Podłączył gitarę do pieca, ściszył i ułożył palce na gryfie. Jeszcze raz westchnął i zaczął grać swoją ulubioną melodię na uspokojenie. Zgrabne, długie palce z łatwością poruszały się po smukłym gryfie. Drugą ręką delikatnie szarpał struny. Usta ułożyły się w bezgłośne słowa. Z czasem jednak zaczął cicho śpiewać, zamykając oczy i z lubością zatapiając się w piosence.
- Hello darkness, my old friend,
I’ve come to talk with you again,
Because a vision softly creeping,
Left its seeds while I was sleeping,
And the vision that was planted in my brain
Still remains
Within the sound of silence.

In restless dreams I walked alone
Narrow streets of cobblestone,
Neath the halo of a street lamp,
I turned my collar to the cold and damp
When my eyes were stabbed by the flash of
A neon light
That split the night
And touched the sound of silence.



   Chłopak ostatni raz przeciągnął dłonią po gryfie, wydając ostatnie tchnienie gitary. Z błogim uśmiechem na ustach mruknął zadowolony, opierając się o ścianę. Przysłuchujący się niebiesko włosy, zaśmiał się cicho i podszedł do czarnowłosego, usiadł na brzegu łóżka i poczochrał mu włosy.
- Nadał uważam , że jesteś niesamowity, serio powinieneś wysłać demo do tej wytwórni.
- Coś ty, mam przed sobą jeszcze dużo pracy – powiedział zielonooki, odkładając swój skarb na miejsce. Niebieskowłosy prychnął i rzucił poduszką w Kenichiego. Ten zrobił groźną minę, i z dzikim śmiechem rzucił się na przyjaciela. Po bitwie wygranej przez niepokonanego Hide, chłopcy ułożyli się do snu. Zielonooki bynajmniej nie mógł zasnąć. Za każdym razem, gdy zapadał się w przyjemny letarg, czuł dłonie Shigeru na swoich plecach. Wykończony, bo wielu godzinnej bitwie ze swoim nieznośnym mózgiem , w końcu zasnął, z obawą, co będzie działo się podczas kary po lekcjach. 


***
Uff, podołałam. Cały czas mam wątpliwości co do tego swojego marnego pisania T^T. Haiko, gdyby nie ty, to opowiadanie by leżało >D 
Jakby kogoś interesowała piosenka : 

2 komentarze:

  1. Oh, nie ejst marne <3 I spoczi, lubię pomagać C: <33 A , i nie mogę się doczekać dalszego ciągu *_*

    OdpowiedzUsuń
  2. Jakie wątpliwości? Jakie marne pisanie? To jest świetne <3. I jeszcze tak często dodajesz notki, że aż mam ochotę Cię uściskać :).

    OdpowiedzUsuń