Mozolna praca dawała się we znaki niecierpliwemu Kenichiemu.
Po skończonym zmiataniu rzucił w kąt sali miotły, i szybko wyszedł z
pomieszczenia. Nie dość, że musi robić za sprzątaczkę, to jeszcze jego
towarzysz niedoli miał jakieś dziwne intencje. Naprawdę nie mógł ogarnąć
zachowania najgroźniejszego gościa w szkole. Nie raz widział go w akcji i był
lekko mówiąc zdezorientowany. Doszedł do
magazynku i miotając pod nosem najróżniejsze przekleństwa, wytachał dwa wiadra,
detergenty i gąbki. Zahaczając po drodze o łazienki, wściekły wpadł do klasy,
zostawiając za sobą smugę z piany. Postawił wiadra na ławce, wylewając 1/3
wody. Ozaki już otwierał usta, by z perwersyjnym
uśmiechem skomentować morką bluzkę czarnowłosego, jednak ten zmierzył go wręcz morderczym
wzrokiem. Bez słowa zamoczył gąbkę w wodze, przysunął krzesło do wysokich okien
i pacnął z głuchym plaśnięciem przedmiotem w szybę. A ze Kenichi nie znał się
zbytnio na takiej robocie, jedyne co wytworzył, to białe smugi na szkle i trochę
wody na podłodze. Słońce chowało się za horyzont, przypominając o godzinach
spędzonych w tej głupiej sali. Zirytowany brakiem nikotyny i niepowodzeniem zielonooki
z frustracją siadł na krzesło, mocząc sobie tyłek. Temu wszystkiemu przyglądał
się naprawdę rozbawiony blondyn.
- I z czego się śmiejesz !? – fuknął doprowadzony do pasji
Kenichi. Niebieskooki prychnął i podszedł do chłopaka. Patrząc mu się w oczy
wziął gąbkę , pochylił się i . . . delikatnie, ale pewnie
przyłożył ją do twarzy czarnowłosego, aby po jego policzkach i wargach spłynęła
zimna woda. To przeważyło nad strachem , jak i utratą białych zębów Kenichiego.
Zawarczał i rzucił się na Shigeru, w umyśle miał tylko wściekłość. Masa jego ciała
sprawiła, że Ozaki zachwiał się zaskoczony. Gdyby nie kałuża wody z mydłem,
zapewne utrzymałby się na nogach. Ślizgając się, z jękiem uderzył plecami o
podłogę. Nie mniej zdziwiony Kenichi, runął razem z nim lądując miękko na jego
klatce piersiowej. Niebieskooki zareagował dość szybko, podnosząc się do
pozycji siedzącej . Nie zważał na Kenichiego , który by nie spaść raz jeszcze,
mimowolnie siadł na nim okrakiem. Jego
dłonie spoczęły na ramionach chłopaka, mokra koszulka seksownie opinała się na
ładnie wyrzeźbionym ciele, a włosy spływały lekko po plecach. Luźny sweter z
logiem The Gazette blondyna zsunął się, ukazując gołe ramię, a czarne końcówki
skręciły się pod wpływem wilgoci. Z płuc
czarnowłosego wydobył się jęk gdy dotarło do niego, co narobił. Przez jego mózg
przewijały się scenariusze, co zrobi z nim Ozaki. Wyprucie flaków ? Połamane
żebra ? A może brak gałek ocznych? Spojrzał z lękiem na blondyna który…
uśmiechał się. W ten swój dziwny sposób. BARDZO DZIWNY SPOSÓB. W mgnieniu oka
przysunął się do zielonookiego, muskając jego usta. Hida zdrętwiał, po
kręgosłupie przeszły mu nieznane ciarki. Blondyn przejechał mu ręką po mokrych
plecach, wywołując miłe uczucie. Nie widząc sprzeciwu, przyciągnął ku sobie
chłopaka. Ciało przy ciału , męskość Kenichiego otarła się o dżinsowe spodnie
Shigeru. Gdy niebieskooki ponownie dotknął jego warg swoimi, zostawiając nieco
swojej śliny, chłopak wyrwał się z otępienia i gwałtownie odskoczył w tył, uderzając
głową o krzesło.
- CO TO MIAŁO BYĆ ?! – skrucha czarnowłosego zniknęła
zupełnie. Popatrzył wielkimi ze zdziwienia oczami na perfidnie uśmiechającego się
Ozakiego, i po prostu wstał i wybiegł z sali. Shigeru został sam. Parsknął ze
śmiechu, oblizał wargi, czując jeszcze smak Kenichiego i przeczesał ręką włosy,
mocząc je zupełnie. Podniósł się, ocenił z zirytowaniem poziom zmoczenia swoich
ubrań i z ciężkim westcheniem zaczął sprzątać bałagan w pomieszczeniu.
- Stary, co ci ? Wyglądasz jakby cie coś przejechało –
mruknął Oharu, nie odrywając wzroku od telewizora - zgwałcił cie ktoś czy co ?
- CO POWIEDZIAŁEŚ ? – warknął z mordem w oczach czarnowłosy,
niebezpiecznie pochylając się do przyjaciela. Ten tylko uniósł jedną brew do
góry i mruknął coś w stylu „whatever”, powracając do gry. Kenichi miał totalny
mętlik w głowie. Za nic nie mógł wyzbyć się z ust smaku warg blondyna ani
uczucia jego mokrego ciała pod sobą. Co się z nim działo ? Co było nie tak z
jego sercem, które tak przyśpieszało na wspomnienie ciepłego oddechu
niebieskookiego ? Irytowały go jego własne myśli, przez co coraz mocniej
naciskał na przyciski pada, wyżywając się. Jego przyjaciel stopniowo przestawał
grać, ze zdziwieniem przypatrując się jego poczynaniom. W końcu czarnowłosy
ryknął dziko, naciskając trzy przyciski na raz, a z telewizora wydobyło się „
Gratuluję podróżniku, smok pokonany”. Niebieskowłosy gwizdnął z podziwem.
- Zaparzyć ci meliske, skarbie ? – zrobił słodką minkę i
zaśmiał się. Hida mruknął coś i wstał po swoją gitarę, żeby trochę się uspokoić.
Usiadł na łóżku Eta, ściągając z półki kostkę. W chwili gdy jego dłonie
dotknęły instrumenty, oddech wyregulował się, serce nie skakało już jak dzikie
w jego piersi. Z czułością pogładził czarne drewno, lekko szarpiąc strunę.
Podłączył gitarę do pieca, ściszył i ułożył palce na gryfie. Jeszcze raz
westchnął i zaczął grać swoją ulubioną melodię na uspokojenie. Zgrabne, długie
palce z łatwością poruszały się po smukłym gryfie. Drugą ręką delikatnie
szarpał struny. Usta ułożyły się w bezgłośne słowa. Z czasem jednak zaczął
cicho śpiewać, zamykając oczy i z lubością zatapiając się w piosence.
- Hello darkness, my old friend,
I’ve come to talk with you again,
Because a vision softly creeping,
Left its seeds while I was sleeping,
And the vision that was planted in my brain
Still remains
Within the sound of silence.
In restless dreams I walked alone
Narrow streets of cobblestone,
Neath the halo of a street lamp,
I turned my collar to the cold and damp
When my eyes were stabbed by the flash of
A neon light
That split the night
And touched the sound of silence.
I’ve come to talk with you again,
Because a vision softly creeping,
Left its seeds while I was sleeping,
And the vision that was planted in my brain
Still remains
Within the sound of silence.
In restless dreams I walked alone
Narrow streets of cobblestone,
Neath the halo of a street lamp,
I turned my collar to the cold and damp
When my eyes were stabbed by the flash of
A neon light
That split the night
And touched the sound of silence.
Chłopak ostatni raz przeciągnął dłonią po gryfie,
wydając ostatnie tchnienie gitary. Z błogim uśmiechem na ustach mruknął
zadowolony, opierając się o ścianę. Przysłuchujący się niebiesko włosy, zaśmiał
się cicho i podszedł do czarnowłosego, usiadł na brzegu łóżka i poczochrał mu
włosy.
- Nadał uważam , że jesteś niesamowity, serio powinieneś
wysłać demo do tej wytwórni.
- Coś ty, mam przed sobą jeszcze dużo pracy –
powiedział zielonooki, odkładając swój skarb na miejsce. Niebieskowłosy
prychnął i rzucił poduszką w Kenichiego. Ten zrobił groźną minę, i z dzikim
śmiechem rzucił się na przyjaciela. Po bitwie wygranej przez niepokonanego
Hide, chłopcy ułożyli się do snu. Zielonooki bynajmniej nie mógł zasnąć. Za
każdym razem, gdy zapadał się w przyjemny letarg, czuł dłonie Shigeru na swoich
plecach. Wykończony, bo wielu godzinnej bitwie ze swoim nieznośnym mózgiem , w
końcu zasnął, z obawą, co będzie działo się podczas kary po lekcjach.
***
Uff, podołałam. Cały czas mam wątpliwości co do tego swojego marnego pisania T^T. Haiko, gdyby nie ty, to opowiadanie by leżało >D
Jakby kogoś interesowała piosenka :
Oh, nie ejst marne <3 I spoczi, lubię pomagać C: <33 A , i nie mogę się doczekać dalszego ciągu *_*
OdpowiedzUsuńJakie wątpliwości? Jakie marne pisanie? To jest świetne <3. I jeszcze tak często dodajesz notki, że aż mam ochotę Cię uściskać :).
OdpowiedzUsuń