Żar lał się z nieba. Odczuwał to prawie każdy mieszkaniec
Tokio. Począwszy na kocie, który przycupnął w cieniu pod drzewem, żeby trochę
się ochłodzić, a skończywszy na kobiecie w średnim wieku, spacerującej wraz ze
swoją przyjaciółką na jednej z ulic Shinjuku. Rozgadana koleżanka, gorączkowo
machając rękoma, opowiadała właśnie o swoim kolejnym chłopaku. Ta pierwsza, nieco już zirytowana, szukała
jakie kogokolwiek pretekstu żeby zmienić temat. Nagle w dzikim pędzie
przejechał koło nich chłopak na deskorolce, a te z piskiem odskoczyły. Kenichi
krzyknął przez ramię „ GOMEN!” i popędził dalej. Pozostał za nim tylko ślad dymu z papierosa.
Jego czarne włosy powiewały na wietrze, a kółka od deski wydawały równomierny dźwięk
. Krople potu ślniły na nagim torsie chłopaka, naszyjnik z krzyżem przykleił
się do skóry. Łańcuch przy dżinsowych rurkach z dziurami na kolanach uderzał o
udo zielonookiego, pasek z ćwiekami skrzył się w słońcu, a z lewej kieszeni wystawała
paczka fajek. Trampki o lekko zdartych podeszwach raz po raz zmieniały nieco
swoją pozycję na powierzchni deski, by Hida mógł zachować równowagę. Metal
lecący z fioletowo – niebieskich słuchawek pobudzał jego ciało do wysiłku,
nawet w takiej spiekocie. Jego myśli zaprzątnięte były głupotami. Tak, na chwilę
udało mu się nie myśleć o blondynie. Mimo, że znał go dwa dni, namieszał trochę
w jego głowie. Chłopak był tym bardziej zadowolony, że dzisiaj go nie spotka.
Nie było takiej opcji, w końcu jest sobota, prawda ?
Grupki chichoczących
dziewczyn oglądały się za nim. Nie
zwracał na nie uwagi, skupiał się tylko na desce pod stopami. W końcu zwolnił
nieco, wjeżdżając na teren skateparku. Był to dość duży kompleks , gdzie
młodzież mogła rozwijać swoje pasje. Boisko do kosza, salka muzyczna, miejsce
dla skate’ów, pomieszczenie do różnych sztuk walki i budynek z pokojami
poświęconymi sztuce, biologi czy co tam jeszcze było. Przychodził tu stosunkowo
niedawno, do tego nigdy w soboty. Dziś zrobił wyjątek dla Eta, który miał mu
zaprezentować postępy w grze na perksuji.
Zszedł z deski i wziął ją do ręki, ukazując spód powyklejany najróżniejszymi
naklejkami, oraz parę małych zdarć. Z uśmiechem podszedł do grupki swoich
kumpli. Luźno rozmawiając, dopalił fajkę, rzucając ją krzaki, i z ciężkim westchnięciem usiadł na trawie
za rampą do skakania.
- Co ty tu robisz w sobotę ? – spytał jeden z kumpli,
uśmiechając się przyjaźnie.
- Oharu ma jakąś próbę, wpadłem zobaczyć. – mruknął
czarnowłosy, obserwując z przymrużonymi oczami poczynania jakiegoś gościa,
który co chwila się wywalał, raniąc sobie kolana. Słońce niemiłosiernie paliło, nie
oszczędzając wrażliwych na światło tęczówek Hidy. Nagle przy sali do treningów sztuk wali oraz
sportów halowych zrobiło się straszne zamieszanie. Zielonooki popatrzył tam z
zaciekawieniem. Wokół drzwi zebrała się spora grupka dziewczyn, piszczących coś
niezrozumiałego. Kenichi podniósł jedną brew do góry i spojrzał pytającym
wzrokiem na gościa siedzącego obok. – O co tu chodzi ?
- Eh, właśnie skończył się trening boksu. Przyszły pogapić się
na takiego blondyna. Co tydzień robią takie zamieszanie, rzygać się chce. –
stwierdził. Hida przyglądał się drzwiom do salki, prawie całkowicie
zasłoniętych przez rozhisteryzowaną płeć piękną. W końcu otworzyły się, a zza framugi wyjrzała
znajoma mu już twarz. Bardzo znajoma, aż za bardzo. Była to osoba, o której tak
bardzo starał się nie myśleć. Shirogi przepchał się przez tłum fanek, z
zirytowaną miną. Gdy Ozaki popatrzył prosto w jego oczy, jakaś struna w jego
sercu drgnęła. Automatycznie zagryzł wargi, jakby czując pocałunki blondyna.
Wkurzony na samego siebie odwrócił wzrok.
Jego ciekawość jednak wzięła górę, i jeszcze raz spojrzał na grupę
ludzi. Pufnął ze złości, gdy zobaczył, jak Ozaki perfidnie się na niego
patrząc, zbliża się do kolegi z boksu,i mówi mu coś na ucho lekko je gryząc, ku
wyraźnej uciesze drugiego . Zmarszczył brwi i ze złością, wstał, nie odwracając
się za siebie poszedł do salki muzycznej.
- Męska dziwka... – mruknął. Nie rozumiał dlaczego ogarnęła
go taka złość. Jak można być zazdrosnym o kogoś kogo zna się dwa dni ? I do
jasnej cholery, on wolał dziewczyny !
Gdy po skończonej
próbie Ohara i Kenichi siedzieli w pokoju, wykąpani i gotowi na podbój Dragon
Age, niebieskowłosy spytał :
- Stary, wiem że coś ci jest. Znamy się te jebane 10 lat, po
prostu mi powiedz. ZNIOSĘ WSZYSTKO. Przelizałeś się z historyczką ? Czy co ? –
uśmiechnął się perfidnie i przybrał pozycję obronną , szykując się na cios .
Czarnowłosy westchnął tylko i oparł się o ścianę.
- To nic, serio. Po prostu, muszę pomyśleć.
- Spoko. Nee, pamiętasz naszą obietnicę ? Tak jakoś 5 lat
temu…
- Zależy o którą ci chodzi.
- „ Zawsze będziemy żyć chwilą.”
- Mhm, a co ?
- Nie wiem co cie gryzie ale myślę, że to ci pomoże
uporządkować wszystko w tym twoim chorym móżdżku – wyszczerzył się niebiesko
włosy.
- Powiedział ktoś, kto ryczał po zerwaniu z dziewczyną dwa
tygodnie – zadrwił zielonooki.
- Nie chcesz pomocy, to nie – mruknął Oharu, strzelając
focha jak rasowa baba. Czarnowłosy zaśmiał się i rzucił w niebieskowłosego padem,
wybierając parametry gry.
***
Kolejna porcja moich wypocin gotowa, mam nadzieje sie że chociaż troszke sie poprawiłam :3
Ja chcę jeszcze. Uzależniłam się od Twojego bloga <3.
OdpowiedzUsuńjakie miłe <3
Usuńnałóg x2 <3
OdpowiedzUsuń